środa, 1 lutego 2017

Rozdział 7 [Sezon 2]

"Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy."

*Pov Luna*
*Dzień Przesłuchań*

Byłam strasznie zdenerwowana dzisiejszego poranka. Ryan zajmował cały czas łazienkę, a ja musiałam jak najszybciej się przyszykować na przesłuchania do Manhattan Academy. Wprawdzie nie miałam tej szkoły w planach, jednak jestem w stanie całkowicie się poświęcić tańcu, za wszelką cenę.
-Ryan wyłaź!-Krzyknęłam, a w drzwiach od łazienki pojawił się brunet.
-Proszę siostro.-Uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju. Ja za to w końcu weszłam pod prysznic. Szybko się ubrałam i rozczesałam włosy, pozostawiając je jak na razie rozpuszczone.
(Fot.stroju)
Spakowałam do torby rzeczy na zmianę i pobiegłam do kuchni. Zjadłam szybko miskę musli i wyszłam z domu równo z podjeżdżającym samochodem Karoliny. Usiadłam bok przyjaciółki i wsłuchałam się w muzykę lecącą w radiu.
-Denerwujesz się?-Zapytała i przeklęła pod nosem widząc przed sobą długi korek.
-Trochę tak.-Przyznałam. Karo skręciła w jakąś mniej uczęszczaną uliczkę i w ten sposób od razu znalazłyśmy się na parkingu przed akademią. Na początku ruszyłyśmy do tablicy ogłoszeń gdzie wisiała kolejność występów.
-Jesteś zaraz po mnie.-Powiedziała Karolina, a ja tylko pokiwałam lekko głową. Zobaczyłyśmy jak wchodzą jurorzy i od razu wiedziałyśmy, że musimy się naprawdę postarać. Rozpoznałyśmy dyrektorkę Manhattan Academy oraz jedną z największych gwiazd tańca, która jest strasznie wymagająca. Jeden zły ruch i po tobie, a wszyscy już mają tego świadomość. Powoli zbierali się wszyscy uczestnicy przesłuchań i pozostawało mało czasu do pierwszego występu. Dokładnie za 8 godzin dowiemy się kto jedzie do Nowego Jorku by spełnić marzenia. Wrócę do swoich przyjaciół.
Do akademii weszła pani Kwiatkowska i usiadła na miejscu kadry nauczycielskiej. Kilka minut później wszystkie miejsca były zajęte i pierwsza uczestniczka przekroczyła próg sali.
-Niezależnie od tego czy pojedziemy razem do Noweg Jorku, będziemy się przyjaźnić?-Głos Karoliny drżał pod wpływem nerwów.
-Oczywiście, że tak.-Przytuliłam ją i udałyśmy się do szatni. Będąc gotowe na sukces lub porażkę stanęłyśmy w kolejce i przytulałyśmy się chcąc dodać sobie otuchy. Oczywiście żadna z nas tego nie odczuła.
(Fot.stroju)
Siedziałyśmy w poczekalni dobre trzy godziny zanim zawołali pierwszą z nas.
-Karolina Osiecka!-Facet z listą krzyknął wprost do ucha jednego z uczestników. Dałam kopa dziewczynie i pokazałam, że trzymam kciuki. Przymknęłam oczy i oparłam się o chłodną ścianę. Po chwili wstałam i rozejrzałam się dookoła, gdzie siedziało jeszcze wielu potencjalnych uczniów Manhattan Academy. Bałam się niemiłosiernie co czeka mnie za drzwiami prowadzącymi do sali numer 305. Nikt jeszcze nie wyszedł stamtąd pełen nadziei, a wręcz przeciwnie.
Nim się obejrzałam Karolina wyszła ze swojego przesłuchania i życzyła powodzenia, a ja zostałam wywołana. Nabrałam powietrza przed otworzeniem drzwi i o chwili weszłam najpewniej jak umiałam. Stanęłam na środku sali przypatrując się sędzią, którzy siedzieli wprost naprzeciw mnie. Pani Kwiatkowska patrzyła na mnie z niemałą nadzieją.
Gdy zaczęła się piosenka skupiłam uwagę tylko i wyłącznie na tańcu.

***

Gdy skończyłam tańczyć i wychodziłam z sali usłyszałam urywek rozmowy dyrektorki Manhattan Academy i pani Kwiatkowskiej.
-Jest fantastyczna! Czemu wcześniej nie składała wniosków?-To na pewno mówiła dyrektorka.
-Powiedzmy, że na moment straciła styczność z tańcem.-Pani Kwiatkowska była dumna i radosna, że zwrócili uwagę na jej uczennicę i to było słychać, jednak ja nadal czułam niepokój. Karolina wypytała się mnie o wszystko, co mówili, jak się zachowywali i tym podobne. 
-Kuba Rutkowski!-Po raz kolejny rozniósł się głośny krzyk faceta stojącego w przejściu. Chłopak wszedł pewnie do sali, a wszyscy powrócili do rozmów. 
Koło godziny 19 pojawiła lista jutrzejszych eliminacji. Zdziwieniem było dla mnie to, że mamy zatańczyć w duecie i zaraz będziemy musieli wymyślić układ ze swoją parą. Moją okazał się Kuba, czyli jedna z najgorszych osób na które mogłam trafić.
-Zapraszam do tańca.-Uśmiechnął się lekko, a ja prychnęłam i weszłam do sali. Zapaliłam światło i szybko się rozciągnęłam. 
Udało nam się wymyślić jakiś sensowny układ i zaraz potem ćwiczyliśmy go do północy. Przebrałam się w czyste ubrania i opuściłam akademię. Na mojej drodze stanęła dyrektorka Manhattan Academy.
-Pani Grey, jak się nie mylę.-Uśmiechnęła się. 
-Nie myli się pani.-Moje kąciki ust również poszły ku górze. 
-Zadziwiła mnie pani swoim występem. Szczerze to spodziewałam się kolejnego amatorskiego wykonania.-Powiedziała kobieta, poprawiając swoje włosy.-Szczerzę to na dzień dzisiejszy byłabym w stanie panią przyjąć od razu, ale jak wiadomo lepiej być przezornym.-Podeszła do nas pani Kwiatkowska.
-Pozwolisz Susan, że zabiorę na chwilę Lilian?-Dyrektorka skinęła mi na pożegnanie i wyszła z budynku.
-Naprawdę było aż tak dobrze?-Zdziwiłam się, bo tak naprawdę w połowie układu się poddałam.
-Nie, ale każdemu uczestnikowi powiedziała dokładnie tak samo. To taki test, który zdałaś pytając się mnie o to czy faktycznie tak było nie wierząc w swoje umiejętności. Susan Philips ceni to bardziej od talentu.-Pani Kwiatkowska wzruszyła ramionami. 
-Mam wrażenie, że pani Philips to bardzo stanowcza osoba. I myślę, że mogę ją zawieść, bo mój poziom jest bardzo niski.-Podrapałam się po karku.
-Od razu by cię wywaliła. Luno, masz wielki talent. Swoją drogą myślisz, że gdyby nie była tobą zainteresowana wzięłaby cię do czołowej dwudziestki swoich potencjalnych uczniów? W tym dziesiątki najlepszych dziewczyn? Spisałaś się.-Kobieta przytuliła mnie i po pożegnaniu opuściłyśmy obie budynek akademii. Przed szkołą czekał na mnie Ryan, który już dowiedział się wszystkiego od Karoliny. 
-Jestem z ciebie dumny siostrzyczko. Spisałaś się.-Uśmiechnął się, a jego oczy zaświeciły żółtym blaskiem. 
-Emm...Ryan oczy ci świecą.-Zaśmiałam się lekko, a on ze zdziwieniem spojrzał do lusterka. Jego tęczówki zmieniły kolor, tym razem na czerwony.
-No cóż...Czasem tak mam.-Podrapał się po karku. Teraz zaczęłam się zastanawiać, czemu ja tak nigdy nie miałam?
-Ryan, mogę cię o coś zapytać?-Nie czekając na odpowiedź bruneta zaczęłam mówić.-Czemu mi się nie świecą oczy?-Zapytałam.
-Nie wiem. Musisz zapytać rodziców.-Wzruszył ramionami, a ja zamyśliłam się na dłuższą chwilę. Czułam, że kryje w sobie tajemnice, której nawet moi rodzice nie znają.
Pora odkryć siebie...

~~~

Hej! Znowu nie umiem dotrzymać obietnic;/ Postaram się to naprawić, a tym czasem do zobaczenia KIEDYŚ

Luna Malfoy /* <3


sobota, 29 października 2016

Rozdział 6 [Sezon 2] "Moje marzenia"

*Pov Luna*

Pod wieczór wszyscy wrócili do domu. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film z Robertem Pattinsonem, który strasznie mi się podoba. Mama weszła do salonu i chwyciła kopertę.
-Co to?-Spytała patrząc w moją stronę.
-Było zaadresowane do ciebie.-Wzruszyłam ramionami.
-I dopiero teraz to mówisz?-Zirytowała się.-Kiedy masz przesłuchanie do Manhattan Academy?-Dodała po chwili.
-Przesłuchania są w ten czwartek, a eliminacje i wyniki w piątek-Mruknęłam. Mama wyjęła zaproszenie z koperty i uniosła brwi.
-Moja chrześnica bierze ślub i zaprasza mnie z osobą towarzyszącą.-Uśmiechnęła się.-Są też dwa kolejne zaproszenia dla ciebie i Ryana.-Puściła do mnie oko i podała ozdobny papier. Mam przyjść z osobą towarzyszącą, ale raczej nie mam z kim. Ślub w tą sobotę, a ja nie jestem przygotowana. Ktoś zapukał do drzwi, więc moja rodzicielka od razu poszła otworzyć.
-Dzień dobry.-Powiedziała zdziwionym głosem.
-Dzień dobry, jest Luna?-Tak, to zdecydowanie był Patryk.
-Jest. Proszę wejdź.-Wpuściła go, a ja od razu do niego podbiegłam i przytuliłam.
-Cześć.-Powiedział i dał mi całusa w usta.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się. Moja mama ze zdziwieniem obserwowała tą scenę, jednak nie odezwała się nawet jednym słowem.
-Jak tam u ciebie?-Zapytał bawiąc się moimi palcami.
-Po staremu.-Zaśmiałam się.-A u ciebie?-Uniosłam jedną brew.
-Tak sam jak u ciebie.-Jego uśmiech za każdym razem mnie powala. To wręcz niesamowite.
-Nie przedstawisz nas koledze?-Spytał tata, który nie wiadomo kiedy stanął tuż obok mnie.
-Mamo, tato to Patryk. Mój chłopak.-Ścisnęłam jego dłoń dla otuchy.
-Miło mi państwa poznać.-Jego głos się trząsł.
-A więc Piotrku.-Zaczął mój tata, a ja się skrzywiłam.
-Jestem Patryk.-Obronił się, a ja odetchnęłam. Zdał test, który większość moich byłych oblała.
-Może zjesz z nami obiad synu?-Zaproponował, a ja się zdenerwowałam.
-Oczywiście.-Uśmiechnął się, a ja modliłam się w duchu by był to cichy posiłek. Mój brat już siedział w jadalni i tyko przyglądał się tej całej sytuacji z cieniem uśmiechu na ustach. Słowo daję zabiję go przy najbliższej okazji, nawet nie będę się zastanawiać czy mi go żal. Zajęliśmy miejsca
i przez chwilę trwała niezręczna cisza, którą przerywała jedynie mama mówiąca co podaję do stołu. Wymieniłam się porozumiewawczymi spojrzeniami z Rayanem, a on kiwnął lekko głową.
-Patryk, tak?-Zaczął mój brat, a brunet tylko kiwnął głową.-Gdzie idziesz na studia?-Wziął łyka wody i odstawił szklankę.
-Prawdopodobnie pojadę na Londyński uniwersytet.-Odpowiedział chłopak i położył rękę na moim udzie.
-Ciekawie, a jaki kierunek?-Mój tata uniósł jedną brew.
-Filologia lub aktorstwo.-Patryk ścisnął lekko moją rękę, a ja się nie odzywałam. Nie mogłam mu popsuć wakacji, mówiąc, że będziemy oddaleni od siebie o tysiące kilometrów. Powiem mu jak będę wiedziała czy to w ogóle wypali.
-Luna, może weźmiesz na wesele Patryka?-Zasugerowała mama, a ja posłałam jej spojrzenie z błyskawicami.
-Pójdziesz ze mną?-Spytałam.
-Jasne...-Uśmiechnął się.
-A nie miałaś iść z Kubą?-Zapytał tata.
-Nie wiem nawet czy go zaprosili, a nawet jeśli i tak bym z nim nie poszła.-Wzruszyłam ramionami. Po zjedzeniu posiłku wyszliśmy z domu, w którym panowała strasznie krępująca atmosfera. Szliśmy po plaży, bez uśmiechów i cienia szczęścia.
-Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć?-Zapytał stając przy morzu.
-Dowiedziałam się tego dzisiaj. Nawet nie chcę tam iść.-Chrząknęłam i usiadłam na gorącym piasku.
-Czemu miałabyś nie iść? Masz idealną rodzinę!-Rzucił kamieniem do wody.
-Moja rodzina nie jest idealna.-Mruknęłam i popatrzyłam w piasek ze łzami w oczach.-Przestała nią być.-Wyszlochałam i szybko wstając pobiegłam w stronę domu.
Po wejściu do 'willi' zauważyłam kartkę na szafce, czyli tradycyjnie gdy jestem sama w domu. Usiadłam przy toaletce i spojrzałam w swoje odbicie. W pewnym momencie nie kontrolowałam łez, które co chwila spływały po moich polikach. Byłam zła, że dałam się mu sprowokować. Nie chciałam by poznał moją największą słabość.
Wokół mnie rozszalał się huragan. Obok mnie przelatywały karteczki, a jedna zatrzymała się tuż prze moim nosem.
/Sala numer 109~trening Karo (16:45)/
Widocznie wcisnęła mi tą karteczkę do kieszeni albo schowała do portfela. Chyba przeczuwała, że zdarzy się coś złego i postanowiła mi jakoś wtedy pomóc. Nie zastanawiając się długo, wzięłam torbę treningową i pobiegłam w stronę wyjścia. W akademii byłam bardzo szybko, ponieważ gdy doszłam dochodziła 16:30, a wyszłam o 16:05.
Ruszyłam do szatni ocierając łzy i przebierając się w dresy. Schowałam rzeczy do szafki i biorąc telefon poszłam do recepcji wziąć kluczyk do sali numer 110, czyli byłam obok Karoliny.
Podłączyłam telefon do odtwarzacza i gdy chciałam wybrać piosenkę, ukazała mi się wiadomość od Abigail. Szybko odpisałam, ale coś mi nie pasowało w kolorze moich wiadomości. Może to Ryan grzebał w moim telefonie.

Przećwiczyłam układ, który mam zatańczyć na przesłuchaniu i nim się obejrzałam dochodziła 17:30. Poszłam do sali obok gdzie zastałam zdyszaną Karolinę. Usiadłam obok niej i podałam jej butelkę z wodą.
-Czyli jednak dobrze przeczuwałam.-Mruknęła cicho. Widać, że przed nic się nie ukryję, jakby czytała w myślach.
-Jestem załamana Karo. Nic w moim życiu nie jest normalne. Nic mi nie wychodzi.-Westchnęłam bawiąc się swoimi palcami i zdrapując lakier z paznokci. Swój wzrok skierowałam na naszyjnik, który wisiał na szyi dziewczyny-był naszym znakiem przyjaźni. Ja także cały czas go noszę, nawet jeśli nie na szyi to w kieszeni. Traktuję go jak największą relikwie.
-Pamiętasz jak jeszcze nikt nie mówił na ciebie Luna?-Zapytała z lekkim uśmiechem. To ona mi wymyśliła taki pseudonim, który z czasem zaczęli używać wszyscy-nawet rodzice.
-Wtedy jeszcze byłam dla wszystkich tą 'grzeczną' Lilian.-Zaśmiałam się. Nie było bardziej niegrzecznego dziecka ode mnie. Wszędzie byłam i wszędzie rozrabiałam, a i tak byłam uważana za tą najodpowiedzialniejszą. I chociaż Ryan jest starszy to ja byłam postrzegana jako ta rozważniejsza, co oczywiście nie było prawdą.
-Wpisałaś prawdziwe imię na listę do Manhattan Academy?-Spytała, a ja się chwile zastanowiłam.
-Nie wiem.-Wybuchnęłam śmiechem.-Okażę się jak mnie wyczytają.-Wzruszyłam ramionami.

***

Po powrocie do domu zastałam mamę krzątającą się po kuchni. Z pieca ulatniał się zapach pysznego ciasta czekoladowego i aż na chwilę się zatrzymałam widząc także moje ulubione danie.
-Ktoś przychodzi?-Zapytałam rozkoszując się zapachami w kuchni.
-Patryk, jego rodzice, Karolina i jej rodzice, a także Kuba ze swoimi.-Wzruszyła ramionami, a ja się zawiesiłam. Jestem skazana na siedzenie przy stole ze swoim byłym i teraźniejszym chłopakiem! Przecież to jet mieszanka wybuchowa! Jak się spotkają to moje życie legnie w gruzach, a ja zostanę sama! Jeden i drugi wiedzą o mnie po trochu informacji, a teraz mogą się ich dowiedzieć dużo więcej. Mam przechlapane...
-Coś się stało?-Zapytała zdezorientowana mama, która patrzyła na mnie ze zmartwieniem. No tak-nie często zdarza się widzieć swoje dziecko stojące jak słup na środku kuchni.
-Chyba tak.-Mruknęłam wbiegając do swojego pokoju i podchodząc do parapetu. Otworzyłam okno na oścież i zamknęłam oczy pozwalając chłodnemu wiatrowi wpaść do mojego pokoju. Morska bryza jak zwykle była wyczuwalna w powietrzu i dawała znak o niedalekiej obecności wody. 
-Luna! Przebierz się!-Krzyknęła moja mama przechodząc obok moich drzwi. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam ładny strój. Szybko się odświeżyłam i przebrałam.
(Fot.stroju)
Usłyszawszy dzwonek, zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Pierwsza do środka wpadła Karolina mocno mnie przytulając, a zaraz za nią jej brat-Remek, oraz rodzice. Usiedli przy stole, a ja poszłam pomóc mamie zostawiając ich w towarzystwie Ryana zabawiającego wszystkich swoimi suchymi żartami. Pięć minut później z góry zszedł tata i słysząc dzwonek od razu poszedł otworzyć i przywitać nowych gości. Jak się okazało do środka weszła rodzina Patryka. Chłopak widząc mnie podjadającą sałatkę przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyje. 
-Przepraszam za dzisiaj.-Szepnął mi do ucha, a ja odwróciłam się w jego stronę. 
-To ja przepraszam.-Uśmiechnęłam się lekko i złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Gołąbeczki, chodźcie usiąść przy stole!-Krzyknął pan Nycz i zaprosił geste ręki do stołu. Po chwili siedzieliśmy naprzeciw siebie i słuchaliśmy jak nasi ojcowie dyskutują o piłce nożnej i polityce. Nic interesującego, a jednak ich to jakoś połączyło. Patryk trzymał cały czas moją rękę pod stołem i uśmiechał się pod nosem. Kuba także już siedział przy stole i obserwował naszą dwójkę. Gdy mama przyniosła przystawkę, mój chłopak się lekko obrócił w kąciku ust. Wytarłam plamkę sosu z jego ust i uśmiechnęłam się troskliwie. 
-Dobra! Jak u was dzieciaczki?-Nagle wszyscy dorośli zmienili temat na mój i Patryka.
-Widać, że są w sobie zakochani.-Uśmiechnęła się pani Nycz, a ja się lekko spięłam.
-Liliana będzie wspaniałą synową!-Skomentował pan Nycz.
-Patryk za to będzie wspaniałym zięciem!-Uśmiechnął się mój tata. Pokręciłam rozbawiona głową.
-A może my odpowiemy na pytanie zadane przez mamę?-Zapytałam patrząc w oczy mojego ojca. Wszyscy się zmieszali.
-U nas jest idealnie.-Powiedział Patryk.
-I nie śpieszymy się z takimi wydarzeniami jak ślub...-Zaczęłam.
-Oraz ciąża.-Dokończył chłopak i uśmiechnął się w moją stronę.
-/najpierw chcę zamknąć jeden rozdział w moim życiu.-Westchnęłam.
-Jaki?-Zdziwiła się moja mama. Popatrzyłam na wszystkich wokół.
-Moje marzenia.-Wzruszyłam ramionami. Po tej krótkiej konwersacji wszyscy przestali zwracać uwagę na młodzież. I bardzo dobrze, bo jeszcze by zobaczyli jak uśmiechamy się w swoją stronę. Jestem naprawdę bardzo zakochana i szczęśliwa, że mam przy boku tak świetnego chłopaka jakim jest Patryk.

~~~

Od razu przepraszam za nieobecność. 
Miałam dużo sprawdzianów w szkole i nie miałam weny na to opowiadanie ;/ Postaram się tu zamieszczać regularnie rozdziały, ale jak na razie nie bardzo mi to wychodzi ;/

Luna Malfoy /* <3 

Ps. Na koniec taki obrazek, który daje do myślenia ;)




niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 5 [Sezon 2] ,,Jest okey."

*Pov Luna*

Po przebiegnięciu się wzdłuż plaży, wróciłam do domu i wparowałam do kuchni.
-Ymm...To ja nie będę przeszkadzać.-Powiedziałam speszona, widząc moich rodziców, którzy praktycznie połykali się w całości. Nie zwrócili na mnie uwagi, co tylko poprawiło moją sytuację.
Wbiegłam do pokoju i zaczęłam się zastanawiać, czy nie napisać do Patryka. Myśl, która mogłaby skrzywdzić i mnie i jego od razu odeszła na bok. Nie chciałam by stała mu się krzywda przez mój wybór-to i tak chore, że muszę wybierać pomiędzy dwoma rodzinami, które nic mi nie zrobiły. Byłam potworem w ciele normalnego człowieka. Czułam jak bestia rozpiera mnie od środka...Byłam wściekła na swoje życie, na wybór i brak kontaktu z chłopakami. Moje oczy z łagodnej zieleni zmieniły się na bardzo ciemny kolor.
Byłam potworem...
Jestem potworem...
Będę potworem...
Coś jednak nie pozwalało mi upuścić gniewu. Czułam się jakby jakaś mało widoczna nitka, przeciągała moje nerwy w najciemniejszy kąt mojego umysłu. Głęboką czerń w moich oczach zastąpił blask jasnych, zielonych tęczówek, a ja sama poczułam się neutralnie.
Przez myśl przeszła myśl o tym kim jestem, bo zwykłą Luną nie byłam. Bałam się spojrzeć znowu w lustro, nie chcąc zobaczyć niknącej w oczach dziewczyny ani potwora z zakątków lasu.
-Luna, wszystko okey?-Spytał mój brat stając w drzwiach.
-Tak.-Mruknęłam cicho.
-Przecież widzę, że trzymasz pięści i ledwo panujesz nad emocjami.-Podszedł krok bliżej. Nawet nie zauważyła, że zaciskam dłonie, wywołując nie mały ból w knykciach.
-Jest okey.-Powiedziałam rozluźniając uścisk.
-Co cię gryzie?-Ryan nie dawał za wygraną.
-Po prostu...Mam dość! Nienawidzę tego, że jestem naznaczona! Nienawidzę tego, że gdzieś w głębi jestem potworem! Nienawidzę samej siebie za to, że jednego z nich już pokochałam!-Wykrzyczałam kopiąc wszystko co było wokół.
-Uspokój się!-Krzyknął chłopak lekko mną potrząsając.-Nie twoja wina, że masz wilczy gen. Nie twoja wina, że jednego pokochałaś.-Przytulił mnie, a ja po prostu zaczęłam płakać na jego ramieniu. Miał rację, że to wszystko nie jest z mojej winy, a jednak jakaś cząstka mnie mówiła na odwrót.
-Nigdy nie zdarzyło mi się tak wybuchnąć.-Powiedziałam cicho.
-Mogłaś wypuścić z siebie nerwy, bo zawsze trzymałaś je na wodzy.-Zataczał kółka na moich plecach. Był wspaniałym bratem i pocieszycielem, pomimo kłótni i wielu przezwisk.
-Co ja mam zrobić-Mruknęłam cicho.
-Powiedz mu.-Ryan pogłaskał mnie po głowie i wyszedł, zostawiając mnie z natłokiem myśli.
Wzięłam do rąk telefon i napisałam drżącymi rękami wiadomość do Patryka.
Zaśmiałam się cicho i podeszłam do szafy w celu wybrania ciuchów na spotkanie. Postawiłam na wygodne ciuchy, które ochroniłyby mnie od zimna, które panoszy się za oknem. Wyszłam z domu za pięć czternasta i szybko dotarłam na miejsce spotkania. Rozglądałam się dookoła podczas gdy reszta ludzi rozeszła się do domów w strachu przed ciemnym niebem. Patryka jak nie było tak nie ma, a ja na skraju płaczu ruszyłam w stronę domu.
-Luna!-Krzyknął dobrze mi znany głos z lekką chrypką. Odwróciłam się, a czekoladowe tęczówki opanowały moje serce.
-Spóźniłeś się.-Mruknęłam spuszczając wzrok na swoje buty.
-Wiem, przepraszam.-Dobrze wiedziałam, że również spuścił swój wzrok.
-Możemy iść do jakiejś kawiarni żeby porozmawiać?-Spytałam niepewnie.
-Jasne...Może do 'Cafe Blue'?-Przytaknęłam głową i ruszyliśmy w stronę opustoszałej uliczki. Weszliśmy do lokalu i usiedliśmy w kącie.
-Czemu chciałaś się spotkać?-Spytał pijąc swoją latte.
-Muszę ci coś powiedzieć.-Podrapałam się po karku i popatrzyłam na jego twarz.
-Zrobiło się dosyć poważnie, może najpierw porozmawiamy na lżejsze tematy?-Uśmiechnął się lekko, a ja przytaknęłam.-Okey, więc jak u ciebie Luno?-Spytał.
-Jest w porządku, a u ciebie?-Bawiłam się nerwowo palcami.
-U mnie także. Jak tam twoi przyjaciele?-Popatrzyłam na niego chwilę
-Ostatnio nie rozmawialiśmy.-Powiedziałam cicho.
-Kochasz go?-Patryk popatrzył na mnie spod przymrużonych powiek.
-Nie rozumiem.-Mruknęłam.
-Kochasz Christiana?-Przewrócił oczami.
-Jak przyjaciela i owszem, ale jak chłopka to nie.-Zaśmiałam się lekko.
-Dlaczego nie?-Gościu, zadajesz za dużo pytań.
-Ktoś inny gości w moim sercu.-Spuściłam wzrok. Nie drąż tematu, błagam!
-Chodź się przejść.-Powiedział nagle. Gdy wyszliśmy z kawiarni zawiało chłodem. Szliśmy uliczkami Gdańska i patrzyliśmy jak niebo drastycznie zmienia swoją barwę. Stanęliśmy i patrzyliśmy na siebie chwilę.
-Chciałem ci to powiedzieć już dawno. Kocham cię jak nikogo innego. Gdy nie ma cię obok moje serce zwalnia swoje tępo do minimum.-Zatrzymał się i przyłożył moje ręce do jego piersi.-Kocham twoje perfumy, twój uśmiech i wszystkie te małe rzeczy, których nie zauważasz. Marszczysz nos gdy wiesz, że to co mówię jest prawdą i zagryzasz wnętrze polika gdy wkraczam na niebezpieczne tematy.-Był naprawdę blisko.-Lecz wiem, że ty nie odwzajemniasz moich uczuć.-Chciał się odsunąć, ale nie pozwoliłam mu na to.
-Mylisz się. Pomimo próby odcięcia się od ciebie, żywię do ciebie miłość. Teraz zapewne brzmię jak denna nastolatka, która ślepo zakochała się w chłopaku, albo jak każda bohaterka romantycznego filmu, lecz to prawda. Kocham cię pomimo skaz, które oboje mamy, ale nikt nie jest perfekcyjny. Kocham cię za te wszystkie drobnostki, które dla ciebie nic nie znaczą, a dla mnie tak.-Zakończyłam i popatrzyłam w jego czekoladowe oczy, za które powinien zostać zamknięty. Uśmiechnęłam się gdy zaczął się zbliżać, aż w końcu połączył nasze usta w pocałunku.
Dopiero gdy się od siebie oderwaliśmy, zauważyłam, że jestem cała mokra od deszczu, który na nas padał. Patryk opierał czoło o moje i wpatrywał się w moje oczy.
-Masz iskierki w oczach.-Powiedział uśmiechnięty.
-Ty też.-Zaśmiałam się lekko. Staliśmy tak wtuleni w siebie i słuchaliśmy ciszy, która panowała wokół. Tylko ja i on. Czas nie gra roli, przestał być ważny gdy brunet stał obok mnie i otulał mnie swoimi ramionami. Dopiero teraz zauważyłam jak wiele znaczy dla mnie ten chłopak o brązowych oczach, w których zawsze tonę.
-Czyli teraz oficjalnie razem?-Zapytał.
-Tak.-Przytuliłam go.
-W tajemnicy powiem, że my już wcześniej się znaliśmy.-Szepnął mi na ucho.
-Co?!-Zdziwiłam się.
-W pierwszej klasie podstawówki nazywałaś mnie Patlysiem.-Faktycznie coś takiego miało miejsce.
-Nie śmiej się. Sam lepiej nie mówiłeś.-Zaśmiałam się lekko.
-Do tej pory, wszyscy nazywają mnie Patlyś.-Oburzył się.
Resztę dnia spędziliśmy w kawiarni, w której poznałam Abby. Po powrocie do domu czułam jak wzrasta we mnie chęć do życia.
-No i jak?-Spytał Ryan.
-Cudownie.-Powiedziałam z uśmiechem.
-Powiedziałaś mu o swojej decyzji?-Spytał nagle, a ja zamarłam.-Nie mów, że go nie poinformowałaś!-Oburzył się, a ja odwróciłam się do niego i przygryzłam wnętrze polika.
-Jaka ja jestem głupia!-Krzyknęłam chowając twarz w dłoniach.
-Spokojnie, jutro wszystko z nim omówisz.-Uspokoił mnie.
-Co ja mu powiem? "Kocham cię, ale chcę wyjechać do Nowego Jorku na stałe"? Po co ja się w ogóle spotykałam?-Opadłam głową w poduszki.
-Chyba zbliża ci się okres, siostrzyczko.-Zaśmiał się lekko.
-Skąd takie przypuszczenia?-Spojrzałam na niego.
-Masz humorki, więc albo jesteś w ciąży lub masz okres, albo jesteś tak szaleńczo zakochana, że nie potrafisz nad tym zapanować.-Puścił do mnie oczko i wyszedł, zostawiając mnie samą z milionem myśli w głowie. Zalogowałam się na Face Time'ie i zadzwoniłam do Victorii.
-Luna! Jak my dawno nie rozmawiałyśmy!-Krzyknęła z entuzjazmem.
-Jak tam u was potworki?-Spytałam z uśmiechem.
-Brakuję nam kogoś w ekipie. Wiesz, że nadal czekamy na ciebie z otwartymi ramionami?-Uśmiechnęła się lekko.
-To dobrze się składa, bo zamierzam walczyć o stypendium do Brooklyn Collage.-Powiedziałam na wpół prawdę.
-Nie mów! O mój boże! Luna wraca!-Krzyknęła, a w jej pokoju pojawiło się mnóstwo osób.
-Wiedziałem!-Krzyknął Evan, a ja pękałam ze śmiechu.
-Będę walczyć.-Powiedziałam zanim się rozłączyłam.

/Widzę coś czego nie powinnam...
ON, zabił człowieka...
ON, chcę zabić mnie...
Uciekam, lecz on jest równie szybki co ja...
Obdrapane nogi, praktycznie nie dają już rady...
Ucieknę...Ucieknę...Ucieknę...Ucieknę...Ucieknę..."

Obudziłam się oblana potem. Komputer wciąż był włączony, leżąc na łóżku obok mnie. Nie było mowy o wstawaniu, a tym bardziej ruszeniu się z łóżka przed świtem. 
-Spokojnie, to tylko i wyłącznie sen.-Próbowałam się uspokoić. Ręce trzęsły mi się ze strachu, a oddech był nierównomierny. Serce szalało, podczas gdy mózg wyobrażał sobie niestworzone rzeczy. Próbowałam usnąć, lecz nie mogłam. Wciąż miałam wrażenie, że ten tajemniczy chłopak jest gdzieś w najciemniejszym kącie mojego pokoju. 

***

Wstałam z łóżka o 12:36, przegapiając ulubiony program telewizyjny oraz rodzinne śniadanie. Ubrałam białą bluzkę z napisem "You&I", czarne spodnie z wysokim stanem i białe conversy. Włosy związałam w wysokiego kucyka, a z makijażu zrezygnowałam. Spakowałam torbę na trening i zeszłam do kuchni gdzie jak zwykle siedziała moja mama.
-Dzień dobry córeczko.-Powiedziała z uśmiechem.
-Dzień dobry mamo.-Odpowiedziałam i zjadłam przygotowane przez nią naleśniki. Po śniadaniu pożegnałam się z rodzicielką i wyszłam z domu, kierując się w stronę akademii. Po przekroczeniu progu budynku, usłyszałam muzykę z różnych stron.
-Dzień dobry, czy sala 216 jest wolna?-Spytałam.
-Sala 216 jest zarezerwowana dla Luny Grey.-Mruknęłam sekretarka, nawet na mnie nie patrząc.
-To dobrze się składa, bo tak się nazywam.-Powiedziałam czekając na reakcję.
-Przepraszam.-Powiedziała łapiąc moje spojrzenie. Odebrałam kluczyki i ruszyłam w kierunku sali, w której niegdyś trenowałam dzień w dzień. Podłączyłam swój telefon do odtwarzacza i puściłam "Lean On" Major Lazer. Gdy skończyłam tańczyć, usłyszałam za sobą klaskanie, a zaraz potem Kuba podszedł zbyt blisko mnie.
-Pamiętasz jak byliśmy razem?-Spytał, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Trudno zapomnieć.-Mruknęłam.
-Byliśmy tacy szczęśliwi, więc może spróbowalibyśmy jeszcze raz?-Teraz narusza już moją prywatną bańkę.
-Kuba, ja mam chłopaka.-Powiedziałam odchodząc krok do tyłu.
-Wiem. Masz mnie.-Zaśmiał się.
-Wal się.-Powiedziałam i przemknęłam pod jego ramieniem. W szatni przebrałam się w strój na zajęcia.
(Fot.stroju)

Bluzę schowałam do torby wraz z innymi ciuchami. Udałam się do sali gdzie wszyscy robili rozgrzewkę. Rozciągnęłam się, a do sali weszła pani Kwiatkowska.
-Witajcie. Przejdźmy od razu do sedna. Przesłuchanie zbliża się wielkimi krokami, więc liczę na wasz podpis na liście biorących udział. Szczególnie mam nadzieję, że Luna się zapiszę.-Uśmiechnęła się podając mi podkładkę z pustą listą. Z dużym wahaniem się podpisałam i podałam dalej.
-Czemu pani tak na mnie liczy?-Spytałam gdy inny zajęci byli wpisywaniem się na listę.
-Zobaczysz.-Puściła do mnie oko.-Grupo! Kończcie już to robić, bo idziemy na konkurs do kawiarni "Cafe with dance ".-Abby ma możliwość zobaczenia mnie w akcji. Przeciwnicy już mogą pocałować małe pucharki. Bożę, ja znów staję się zarozumiała w tańcu!
-Luna, jak to jest wrócić do tańca po roku? Jak się czujesz?-Zapytała Karolina, która szła obok mnie.
-Czuję się jakbym nigdy nie przestała.-Wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
-Wróciłaś w dobrej formię i w dobrym czasie.-Uśmiechnęła się, a zaraz potem weszliśmy do kafejki. Usiedliśmy przy specjalnie przygotowanym stole i czekaliśmy aż ktoś poda nam listę. Jak się okazało tym ktosiem była Abby.
-Cześć.-Powiedziałam wstając.
-Cześć. Przepraszam, ale mam trochę roboty. Powodzenia.-Uśmiechnęła się, a ja cicho podziękowałam. Dosyć długo minęło od ostatniego występu na tej scenie.
-Witam na dorocznym konkursie tańca organizowanym przez "Cafe with dance". Przyszło wiele uczestników lecz pierwsze miejsce może zdobyć tylko jedna osoba. Każdy uczestnik zostanie oceniony za choreografie oraz precyzję. Zapraszamy pierwszą uczestniczkę! Karolina Osiecka!-Rozległy się brawa i muzyka. Występy mijały bardzo szybko, aż w końcu ja musiałam wystartować. Stanęłam na scenie i zamknęłam oczy. Dałam ponieść się muzyce. Gdy skończyłam rozległy się głośne brawa. Wróciłam na swoje miejsce, a wszyscy zaczęli gratulować mi wspaniałego występu. Pozostało czekać tylko na wyniki.
-Uwaga! Jury wybrało trzy wyjątkowe występy. Trzecie miejsce zdobyła Karolina Osiecka!-Dziewczyna wbiegła na scenę i odebrała medal.-Drugie miejsce zdobył Kuba Rutkowski! Pierwsze miejsce zajmuję Luna Grey!-Rozległy się brawa, a ja ze zdziwieniem ruszyłam na scenę. Byli lepsi ode mnie.
-Gratulację!-Uśmiechnęła się pani Kwiatkowska. Może być dumna, bo cała trójka była z jej szkoły. Przytuliła mnie.
-Dlatego na ciebie liczę.-Uśmiechnęła się. Miała rację.
Przebrałam się w czyste ubrania i spakowałam wszystko do torby.
(Fot.stroju)
Wyszłam ze szkoły tańca i ruszyłam w stronę domu. Gdy weszłam do budynku, okazało się, że jak zwykle zostałam sama. Oczywiście na lodówce wisi kartka.
-Świetnie.-Mruknęłam sama do siebie i poszłam do salonu. Muszę przygotować jakąś choreografię na przesłuchanie na Manhattan Academy. Mam nadzieję, że mnie przyjmą, chociaż nie chcę zostawiać Patryka. Powiem mu jak będę wiedzieć czy w ogóle moje plany wyjdą.
Rozległo się pukanie, więc niechętnie podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
-Pani Natalie Grey?-Zapytał siwy mężczyzna.
-Mamy nie ma w domu.-Powiedziałam.
-Dostała list, może go pani przyjąć.-Dał mi do podpisania kwitek i zabrałam kopertę. Zamknęłam drzwi i położyłam list na stoliku od kawy. Zamówiłam sobie sushi do domu i jadłam oglądając Teen Wolf. Już wiem czemu tak bardzo lubię ten serial, bo jest o wilkołakach, a ja nim jestem.

~~~

Przepraszam za opóźnienie. Miałam sprawy do załatwienia i właściwie teraz postaram się dodawać rozdziały co niedzielę. Koniec przemowy.

Luna Malfoy /* <3

czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział 4 [Sezon 2] ,,Marzenia nie znikają..."

Rozdział z dedykacją dla mojego Fikuska: Interueniente <3 Loff you but no incest my sister xD 


*Pov Luna*

/Znów jestem na opustoszałej drodze. Tym razem postanowiłam pójść na wprost...Wokół mnie panowała cisza. Nie wiał wiatr, nic nie dawało oznak życia. Znów usłyszałam łamane gałęzie, ale tym razem nie zauważyłam żadnej postaci zmierzającej w moim kierunku. Usłyszałam dźwięk spadającej bransoletki.../

Otworzyłam oczy, a jedynym źródłem światła był blask księżyca wpadający przez okno. Silny podmuch wiatru otworzył szerzej okno, a do pokoju wpadło zimne powietrze. Położyłam głowę na poduszce i zamknęłam oczy. Kręciłam się z boku na bok i co jakiś czas poprawiałam poduszkę.
Wreszcie znalazłam wygodną pozycje i oddałam się w ramiona Morfeusza.

***

Po otwarciu oczu, wzięłam telefon do rąk i sprawdziłam godzinę. Była 12:34. W oczy rzuciły mi się dwie wiadomości.
Poczułam ucisk w podbrzuszu. Czuł się winny mojemu zachowaniu, a ja go po prostu olewam. Zrobiło mi się głupio i niewiele myśląc odpisałam.

Odłożyłam telefon i zeszłam na dół, gdzie czekały na mnie naleśniki. Wyglądało na to, że zostałam sama w domu, w którym nie czułam się bezpiecznie pomimo ochrony. 
Zjadłam śniadanie i poszłam do swojego pokoju. Ubrałam się, uczesałam i lekko pomalowałam, po czym wrzucając do torby portfel, telefon i inne potrzebne rzeczy. Opuściłam dom i w duchu cieszyłam się, że znałam Gdańsk i wszystkie jego zakamarki. Skierowałam się do kawiarni, w której niegdyś przesiadywałam godzinami. Lokal zazwyczaj świecił pustką, ale gdy odbywa się konkurs taneczny, panuje tam istny chaos. Właśnie...Taniec był dla mnie odskocznią od problemów. Nie wiem czemu z niego zrezygnowałam, ale czuję, że nie pasuje już do tego środowiska. Wszyscy mówili mi, że nie powinnam marnować tak wielkiego talentu, ale jak to ja-nie posłuchałam ich. Nadal ciągnie mnie do tańca, lecz nie wiem czy się jeszcze nadaję. Kiedyś wygrywałam każdy konkurs, a teraz pozostały tylko wspomnienia. 
Usiadłam w najdalszym kącie kawiarenki i zamówiłam cappuccino. Zamówienie pojawiło się przede mną, a ja cicho podziękowałam.
-Czy ty przypadkiem nie jesteś Luna Grey?-Spytała brunetka.
-Tak to ja.-Mruknęłam.
-Głośno o tobie w tej kawiarni. Jestem Abigail Clark, ale mów mi Abby.-Uśmiechnęła się.
-Miło mi cię poznać. Dlaczego jest o mnie głośno?-Zaśmiałam się lekko.
-Jesteś królową tańca, a teraz wszyscy liczą, że powróciłaś skopać tyłki innym.-Rozejrzała się po lokalu.
-Nie mają na co liczyć.-Westchnęłam.
-Co? Czemu?-Spytała zawiedziona.
-Poddałam się.-Wzruszyłam ramionami.
-Nie miałaś marzeń związanych z tańcem?-Spytała.
-Miałam, ale nie rozumiem o co ci chodzi.-Popatrzyłam na nią zdziwiona.
-Marzenia nie znikają podobne jak blizny.-Podała mi kartkę, na której napisany był ciąg liczb i odeszła obsłużyć parę zakochanych. Nie wieże w to co mówię, ale może Abby ma rację? 

***

'Doszczętnie zwariowałam', pomyślałam gdy przekroczyłam próg akademii tanecznej. Wszyscy zwrócili oczy w moją stronę, a ja podeszłam do dawnej trenerki.
-Dzień dobry.-Powiedziałam zmieszana przez przenikliwy wzrok tancerzy i pracowników.
-Witaj Luno! O czym chcesz ze mną gadać?-Uśmiechnęła się pani Kwiatkowska.
-Chciałabym wrócić na parkiet.-Popatrzyłam na twarz kobiety, na której pojawił się szeroki uśmiech.
-Bardzo się cieszę. Zawsze trzymałam jedno miejsce dla najlepszej tancerki.-Przytuliła mnie.-Leć się przebrać.-Powiedziała, a ja pobiegłam do szatni. 
Przebrałam się w strój do treningów i poszłam na sale. Cały budynek przywoływał wspomnienia i przywracał uśmiech, którego czasami brakuję.
-Uwaga grupo!-Pani Kwiatkowska zwróciła uwagę wszystkich osób.-Luna powróciła.-Objęła mnie ramieniem, a wszyscy za wiwatowali. Stęskniłam się za nimi.
-Poczekajcie, bo nie skończyłam. Za dwa tygodnie odbywa się przesłuchanie do klasy tanecznej w Manhattan Academy. Mam nadzieję, że spróbujecie swoich sił.-Uśmiechnęła się, a ja poczułam zawahanie. Przecież nie powiem rodzicom: "Hej...Rezygnuje ze studiów w Gdańsku i lecę do Nowego Yorku". Czemu moje życie musi się tak komplikować? 
Tańczyliśmy układ, który był trudny, a jednak mi nie sprawiał problemu.
-Brawo!-Krzyknęła pani Kwiatkowska, a ja złapałam się za serce.-To koniec na dziś. Dowiedzenia.-Posłała nam jeden ze swoich uśmiechów i opuściliśmy salę.
-Cieszymy się, że wróciłaś.-Uśmiechnął się Kuba.
-Brakowało nam ciebie.-Dodała Karolina mocno mnie przytulając.
-Mi też was brakowało.-Zaśmiałam się. W szatni dziewczyn jak zwykle mówione były plotki. Po ubraniu swoich rzeczy wyszłam z budynku i skierowałam się do domu. W salonie siedzieli moi rodzice oraz Rayan.
-Cześć!-Powiedziałam wpychając się na kanapę.
-Gdzie byłaś?-Spytał tata.
-W akademii.-Mruknęłam, a wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
-Powiedz, że powróciłaś do tańca, proszę!-Mój brat zrobił maślane oczka.
-Tak powróciłam do tańca.-Zaśmiałam się lekko.
-Yeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeey!-Krzyk Rayna zapewne usłyszeli nawet w Londynie.
-Tylko nie wiem czy nie pójść na przesłuchanie do Manhattan Academy.-Powiedziałam cicho, a wszyscy zamarli.
-Jeśli tego pragniesz, my ci tego nie zabronimy.-Powiedziała mama.
-Pójdę na to przesłuchanie, ale nie wiem czy jest sens.-Mruknęłam i poszłam do pokoju. Chwyciłam telefon i wpisałam Abbie do kontaktów. Po chwili zdecydowałam się do niej napisać.
Uśmiechnęłam się lekko. Mam szansę zdobyć przyjaciółkę, która mnie zrozumie i wesprze w trudnych chwilach. 
-Luna, mogę wejść?-Rayan zapukał do drzwi.
-Proszę.-Powiedziałam i spojrzałam w stronę drzwi.
-Naprawdę chcesz wrócić do Nowego Yorku?-Spytał siadając obok mnie.
-Tak. To moje marzenie.-Powiedziałam szczerzę.
-Cieszę się, że wróciłaś do tańca. Muszę ci coś powiedzieć.-Mruknął.
-Słucham cię.-Uśmiechnęłam się lekko.
-Wyjeżdżam razem z tobą.-Poczochrał moje włosy.
-Czemu?-Zdziwiłam się.
-Dowiesz się tego jak już będziemy w Nowym Yorku.-Mruknął cicho.
-Rodzice wiedzą?-Spytałam.
-Wiedzą.-Przytuliłam go, po czym zeszliśmy na dół. Usiadłam na kanapie, a Rayan położył mi się na kolanach. Zaśmiałam się lekko i go zrzuciłam.
-Ejj!-Wstał z podłogi.
-Kup se klej.-Wybuchłam śmiechem. Chłopak znów przygniótł mnie swoim ciałem, ale tym razem nie dał się zrzucić. Oglądaliśmy jakiś denny serial, ale śmialiśmy się wniebogłosy ze wspomnień opowiadanych na zmianę.
-Pamiętasz jak wyjechaliśmy do June Lake?-Spytał Rayan, a ja pokiwałam głową.
-Wpadłeś do jeziora.-Znów wybuch śmiechu. 
-Dzieciaki skończcie już, bo z tatą umrzemy ze śmiechu.-Mama zajrzała do salonu z rozbawioną miną.
-Spokojnie...Nie tylko wy.-Rayan podniósł się do pozycji siedzącej z głupkowatym uśmieszkiem.
-Idźcie spać.-Mama machnęła na nas ręką, a chłopak wziął mnie w stylu panny młodej i zaczął wnosić po schodach.
-Wreszcie odnosisz się do mnie z należytym szacunkiem.-Uśmiechnęłam się zwycięsko. Położył mnie na łóżku i ucałował w czoło.
-Kocham cię. Dobranoc młoda.-Uśmiechnął się czule. Lubiłam gdy tak robił...Był wtedy moim najukochańszym braciszkiem. Pomimo tego, że potrafił grać na nerwach, kochałam go. 
Położyłam głowę na poduszkach, a telefon za wibrował dając znak o nowej wiadomości.
 Uśmiechnęłam się lekko. Tak-na pewno zostaniemy przyjaciółkami. Jesteśmy do siebie podobne jak siostry. Teraz zachowuję się psychicznie-wiem, ale to będzie pierwsza przyjaciółka w Polsce. 
Położyłam głowę na poduszkach i zamknęłam oczy, które i tak po chwili otworzyłam. Zobaczyłam siedzącego na parapecie chłopaka.
-Co ty tu robisz?-Spytałam cicho.-I skąd znasz mój adres?-Przeraziłam się.
-Chciałem pogadać. Mam twój adres, bo cię raz śledziłem.-Mruknął.
-O czym chcesz gadać?-Spytałam przewracając oczami.
-O nas, Luna. Wiem, że dowiedziałaś się o wilczej krwi płynącej w moich i twoich żyłach. Jednak nie wiem czemu chcesz urwać kontakt.-Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Patryk...Ja jestem naznaczoną. Nie chcę krzywdzić ciebie, Maćka i wielu innych osób, na które mogę mieć wpływ. Przede wszystkim nie chcę być granatem, który wybuchnie i zniszczy wszystko wokół.-Powiedziałam unikając kontaktu wzrokowego.
-Nie wiedziałem, że jesteś naznaczoną. Moi rodzice zachowywali się dziwnie gdy im o tobie powiedziałem, a teraz wiem czemu. To nie zmienia faktu, że zakochałem się w tobie Luno.-Spuścił wzrok na swoje buty, a ja zaczęłam bawić się bransoletką.
-Nie jestem pewna swoich uczuć, ale wiem, że czuję coś co nie pozwala mi o tobie zapomnieć.-Powiedziałam patrząc na jego sylwetkę.
-Ja będę spadał.-Powiedział i skoczył do krzaków. On ma coś czego nie da się opisać...Jest opiekuńczy, odważny, cierpliwy, PRZYSTOJNY, czarujący, mądry, PRZYSTOJNY i błyskotliwy. Która dziewczyna by go nie pokochała? Jest ideałem, ale i moim przekleństwem. Co gdybym nie wróciła do Polski, do Gdańska? Nie spotkałabym ani Maćka, ani Patryka, ani Abby, która jest dziewczyną o złotym sercu, takim jakim ma moja mama. 
Usnęłam myśląc nad tym co będzie gdy wyjadę.

/Byłam na imprezie, ale nie wiedziałam z jakiej okazji. Miałam na sobie prześliczną, balową suknię w kolorze brzoskwini, z kryształami na gorsecie i na samym dole sukienki. Wokół tańczyli różni ludzie, których kojarzyłam, ale nie znałam. Usłyszałam głos Patryka, który nie wiadomo skąd pojawił się przede mną w garniturze. Wziął mnie do tańca. Kiwaliśmy się w rytm muzyki, a gdy zakręcił mną wokół własnej osi nie zobaczyłam Patryka tylko Maćka, jak zwykle z wielkim uśmiechem na twarzy. Gdy wolna piosenka się skończyła on po prostu się rozpłynął...Tak samo wszyscy zebrani wokół ludzie i piękna sala. Znalazłam się na opustoszałej drodze. Zaczęłam biec, co chwila potykając się o materiał sukni balowej. Usłyszałam wycie, a po chwili obok pojawił się wilkołak. Nie zwróciłabym uwagi na ten szczegół gdyby nie obłok dymu unoszący się wokół-skoro jestem wilkołakiem to czemu nie zmieniłam swojej postaci? Nadal jestem człowiekiem, ale nie zwykłym. Czułam jak wzrasta we mnie jakieś uczucie...Nie było ono zwykłym uczuciem-przeszywało całe moje ciało. Każdy oddech sprawiał ból, a serce biło jak oszalałe. Dym opadł, a ja dopiero wtedy zobaczyłam iż unoszę się w powietrzu, a oczy zaczęły świecić na czerwono. Wilkołak uciekł do lasu, a ja opadłam kaszląc krwią./

Gwałtownie nabrałam powietrza, krztusząc się przy tym. Otworzyłam oczy. Na zewnątrz świeciło słońce, a z dołu słychać było rozmowy moich rodziców. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę 7:02. Dobra, pobiegam i ochłonę. 

~~~

Joł, Joł! Kolejny rozdział z przygód Luny Grey już za nami, a ja nie mam nic do gadania, więc ogłaszam tą notkę najkrótszą w historii! 

Love, Eski aka Luna Pumyluna (Malfoy) ;**

niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 3 [sezon 2] ,,To nie tak..."

*Pov Luna*

/Idę ciemną drogą, która ciągnie się w nieskończoność...Przez każdy centymetr mojego ciała przeszedł niemiły dreszcz. Usłyszałam trzask łamanych gałęzi za moimi plecami. Gdy się odwróciłam zobaczyłam żółte ślepia...Jakby żywcem wyjęte z łba upiornego wilkołaka. Jednak pośród drzew nie stoi potwór, który próbuje mnie pożreć. Ciemna postać podeszła do mnie i podniosła mój podbródek.
-Mówiłem, że chcę się spotkać...-Usłyszałam TEN głos, który bardzo mi się podobał. Jednak nagle ktoś przebił jego ciało strzałą, a.../
 Zerwałam się jak oparzona. Co to za dziwny sen? Nigdy takich nie miałam...I ten chłopak. Wzięłam do rąk telefon i zobaczyłam wiadomości.

 Patryk: Spotkamy się dziś? O 16? :)
Ja: Okey :)

Maciek: Spotkałabyś się ze mną? Jutro o 15? :D
Ja: Okey ;)

Zwlokłam się z łóżka i pierwszy raz od dawien dawna sięgnęłam po sukienkę.
(Fot.stroju)

Zeszłam na śniadanie i zamiast usiąść przy stole, wzięłam jedną kanapkę i wyszłam z domu. W centrum handlowym było mnóstwo ludzi...Już się odzwyczaiłam. W Nowym Jorku było centrum handlowe, w którym tłumów nie było-może dlatego, że było praktycznie za miastem. Poczułam wibracje w kieszeni, więc wyciągnęłam telefon i zobaczyłam dwie nieodczytane wiadomości.

Patryk: To o 16 na rynku? :)
Patryk: Ewentualnie centrum ;)
Ja: Centrum o 16 :D
Patryk: Jak chcesz możemy nawet trochę wcześniej :) Odwróć się ;)

Zrobiłam tak jak mi kazał, a on podszedł i mnie przytulił.
-Emm...Bo wiesz, nie lubię się przytulać.-Powiedziałam speszona.
-Przepraszam.-Uśmiechnął się lekko.
-Taa...Nic nie szkodzi.-Podrapałam się po głowie.
-Idziemy do kawiarni?-Spytał po chwili niezręcznej ciszy.
-Okey.-Odpowiedziałam uśmiechnięta. Telefon znów zawibrował.

Christian taki seksiak <3 xp: Co tam sister?
Ja: Niezła nazwa spryciarzu xD Ogółem to Polska wcale nie jest taka zła :) Ale i tak tęsknie za tobą bro...<333
Christian taki seksiak <3 xp: Ja też za tobą tęsknię sis...KC ;****
Ja: Jcbb <333333 Lecę, pa ;**

Włożyłam telefon do kieszeni i usiadłam przy stoliku wybranym przez Patryka. Przypomniałam sobie sen i od razu zaczęłam się przyglądać oczom chłopaka...Jego tęczówki miały piękny, szmaragdowy kolor-niepodobny do żółtych ślepi z koszmaru.
-Aż taki sexy jestem?-Zaśmiał się.
-Nie...Po prostu mi kogoś przypominasz.-Obudziłam się z mojego transu.
-Można wiedzieć kogo?-Spytał zaciekawiony.
-Ech...Miałam po prostu dziwny sen i jedna postać w nim była podobna do ciebie.-Przyznałam.
-Sen to sen. Nasze wyobrażenia. Jeżeli był to koszmar to jest to oznaką twojego strachu.-Powiedział, a ja zaniemówiłam. W życiu nie słyszałam czegoś mądrzejszego...Przy Chritianie nic nie jest mądre.
-Pierwszy raz słyszę, żeby chłopak powiedział coś mądrego.-Przyznałam.
-Dostaję plusa?-Zaśmiał się.
-Masz u mnie wielki respekt.-Pokiwałam rozbawiona głową. Miło spędziliśmy czas rozmawiając na przeróżne tematy. Koło godziny 16 poszliśmy się przejść. Patryk przypomniał mi jak fajnie można spędzać czas w Polsce...I przypomniał mi o Christianie, który jest praktycznie taki sam z charakteru.
-Opowiesz mi o swoich przyjaciołach?-Spytał.
-Jasne...Christian Hunter to największy szaleniec. Jakbyś go poznał nie ominęła by cię żadna impreza w okolicy. Victoria Black jest tą odpowiedzialniejszą...Ona nie pije i zazwyczaj pełni funkcje szofera. Maddie Hunter to siostra Christiana i jest strasznie do niego podobna. Zresztą co się dziwić? W końcu to bliźniaki. Evan White ma w sobie coś ze swojej mamy, ponieważ jest aż nadto opiekuńczy.-Skończyłam swoją wypowiedź.
-To niezła z was gromadka.-Zaśmiał się. Jego oczy zaświeciły jakimś magicznym blaskiem...Niedopisania. Pozostały czas spędziliśmy nad wodą. Gdy słońce zachodziło Patryk gwałtownie się zerwał.
-Wybacz...Muszę lecieć. Zapomniałem o siostrze u babci! Przepraszam!-Powiedział spanikowanym, ale również zdenerwowanym głosem.
-Spoko...Do zobaczenia.-Powiedziałam i niepewnie pocałowałam chłopaka w policzek. Ten się tylko zarumienił i odchodząc machał z uśmiechem. Musiałam sama wracać do domu-na szczęście nie padał deszcz.
Gdy zamknęłam drzwi i próbowałam przejść do schodów, wywaliłam się na piłce do kosza.
-Rayan! Bierz tą piłkę z przejścia, bo zaraz ci ją wyrzucę!-Krzyknęłam rozzłoszczona. Ten zbiegł i chichrając się pod nosem zabrał przedmiot. Weszłam za nim na górę i udałam się do swojego pokoju. Włączyłam muzykę na odtwarzaczu i zasiadłam do laptopa. Zalogowałam się na facetime'ie i od razu zadzwonił Christian.
-Cześć mała!-Zaśmiał się.
-Nie śmiej się wielkoludzie...-Obruszyłam się na żarty i tak jak zwykle zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Gdzieś koło 12 w nocy Christian wkroczył na niebezpieczne tematy.
-Spotkałaś swoją miłość?-Uśmiechnął się łobuzersko.
-Spotkałam dwóch fajnych gostków, ale raczej z żadnym się nie zwiąże. Przy jednym wyczuwam jakąś złą aurę...-Powiedziałam w dużym skrócie.
-Można wiedzieć jak wyglądają?-Spytał unosząc brwi.
-Prześle ci sms-em jutro. Dobranoc Chris...-Wysłałam mu całusa i zamknęłam laptopa. Przebrałam się w onesie i ułożyłam się na łóżku.

/Jestem na pustej drodze...Nikogo wokół mnie nie ma. Chociaż moje odczucia są inne. Zobaczyłam żółte ślepia, które z całą pewnością nie były zwykłego człowieka. Postać przedarła się przez krzaki i powolnym, lecz zgrabnym krokiem i zbliżała się ku mnie. Z bliska wyglądała jak moja mama...
-Luna...Ty jesteś tą, o którą stoczą się wojny. Jesteś naznaczoną. Musisz uciec z Polski i dopilnować by między watahami panował pokój, taki jaki był przez te wszystkie lata.
-Nie rozumiem...Watahy?
-Jesteś.../

Obudził mnie trzask stłuczonej szyby. Gwałtownie wstałam i podeszłam do przedmiotu, które wylądowało w moim pokoju. Okazało się, że tajemniczym obiektem był kamień, do którego przyczepiona była kartka. Szybko rozwinęłam papier i zaczęłam czytać drukowany list.

*Wynoś się z Gdańska przeklęta wilczyco...Nie wiem co chcesz od Patryka, ale wiec, że nasze watahy nie zjednoczą się z waszą. Masz 4 dni na spakowanie manatków i wypad z naszej dzielnicy!*

Do pokoju wpadli rodzice. Gdy zobaczyli mnie w lekkim szoku zabrali kartkę i zaczęli czytać.
-O co tu chodzi?-Spytałam zdenerwowana.
-W końcu musisz się dowiedzieć...Jesteśmy wilkołakami. Tak samo ty i Rayan. Chciałam ci powiedzieć w dniu 20 urodzin.-Mama mocno mnie przytuliła.
-Jesteś naznaczoną skarbię...-Powiedział tata, sama nie wiem czy był dumny czy przerażony.
-Naznaczoną?-Spytałam niepewnie.
-Naznaczona to ta, która wyda sąd na dwie watahy. Możliwe, że dlatego na twojej drodze stanął Patryk i Maciek. Musisz rozsądzić, która wataha odejdzie...Boją się ciebie.-Tata potarł moje ramię, a ja się załamałam.
-Skąd wiecie jak oni mają na imię?-Spytałam.
-Jesteście w tym samym wieku, a nasze watahy kiedyś się przyjaźniły. Gdy urodziłaś się ty, jako naznaczona...Przestraszyli się.-Mama podeszła do lustra.-Myśleliśmy, że gdy tu wrócimy po trzech latach nikogo nie zastaniemy.-Odwróciła się do mnie.
-Będziesz musiała wybrać Luna.-Tata spojrzał na mnie wymownie.
-Wolę wrócić do Nowego Jorku.-Mruknęłam rzucając się na łóżko i zakopując się w kołdrze. Rodzice wyszli, a ja niewiele myśląc ubrałam się i p cichu opuściłam dom. Poszłam na plażę i patrzyłam na horyzont.
-Nie chcę tu być...-Szepnęłam sama do siebie, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Czasami mam wrażenie, że wszystkie moje uczucia kumulują się, a potem wybuchają jak granat. Może ja sama jestem takim granatem? Nie ucieknę przed przeznaczeniem, a nie umiem dokonać wyboru. Chyba najlepiej będzie odsunąć ich obu-dla bezpieczeństwa.
Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy i go odblokowałam.

Ja: Nie możemy się spotykać...Wybacz /Luna xx
Patryk: Dlaczego?! :((

Nie odpisałam mu. Zablokowałam jego numer i otarłam spływające po mojej twarzy łzy.

Ja: Nie odzywaj się do mnie...Nie możemy się spotykać. Wybacz /Luna xx
Maciek: Czemu?! 

W drugim przypadku także nie odpisałam. Wstałam z piasku i rozejrzałam się dookoła. Wokół panowała głucha cisza, którą przerywał tylko i wyłącznie szum morza.
Wróciłam do domu i położyłam się spać.

~~~

Hej. Dawno mnie tu nie było i nawet nie wiem jak wam to zrekompensować...Przepraszam za nieobecność od kwietnia. Ugh...Wstyd mi za to, że zapomniałam tu pisać :/ 
Postaram się częściej tu zaglądać i dodawać rozdziały. 
Jeszcze raz przepraszam :( 

Teraz powracam z dużą ilością weny i obiecuję, że rozdziałów drugiego sezonu będzie ponad 100 :D 

Love, Eski aka Luna Pomyluna :**

sobota, 2 kwietnia 2016

Rzdział 2 [sezon 2] "Powiedziałaś: Czas Pokaże..."

*Pov Luna*

Wstałam, a raczej wyskoczyłam z łóżka i popędziłam do szafy. Wyciągnęłam jakieś ciuchy i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, uczesałam i zrobiłam dosyć mocny makijaż.
(Fot.stroju)
(Fot.makijażu)
Po wyjściu z łazienki, zeszłam do kuchni gdzie moja mama robiła śniadanie.
-Czemu przefarbowałaś włosy?-Spytała nakładając na talerz kolejnego naleśnika.
-Bo jasne włosy nie pasują do ciemnego charakteru.-Odpowiedziałam i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Poczułam czyjeś usta na swoim policzku.
-Cześć sis...-Powiedział Rayan, który usiadł obok mnie.
-Cześć...-Odpowiedziałam i powróciłam do jakże ciekawego zajęcia.
-Mam pytanie.-Blondyn spojrzał na mnie a ja oparłam się łokciami o stół i kiwnęłam głową żeby mówił dalej.-Tańczysz jeszcze?-No to mnie zatkało...Dawno tego nie robiłam i szczerze nie planowałam.
-Nie. Skończyłam na początku drugiej liceum po kontuzji.-Odpowiedziałam naginając prawdę bo skończyłam by zacząć śpiewać. Ta...Możecie myśleć co chcecie. Nie udało mi się zrobić nawet tego. Odpuściłam sobie...Proste? Proste.
-Drugie pytanie...Czemu zmieniłaś kolor włosów?-No i kolejny.
-Bo jasne włosy nie pasują do ciemnego charakteru.-Powiedziałam a przed moim nosem zostały postawione naleśniki. Zjadłam je ze smakiem po czym wyszłam...
Chodząc po ulicach Gdańska mam wrażenie, że tu nie pasuje. I to prawda. Ja pasuje do Nowego Yorku, albo Londynu. I właściwie rozważam studia w stolicy Anglii...Moja mama nie ma już nic do gadania.
Rozmyślając nad swoim życiem znowu się z kimś zderzyłam.
-Yyy...Sory.-Powiedziałam i spojrzałam na twarz chłopaka.
-Luna!-Powitał mnie jego uśmiech a mi mina zrzedła.
-Maciej...-Chciałam się uśmiechnąć ale wyszedł grymas.
-Co się stało z naturalną dziewczyną bez makijażu?-Spytał.
-Poznaj prawdziwą Lune Grey.-Wzruszyłam ramionami.-A teraz muszę spadać.-Odwróciłam się i szłam w kierunku parku.
-Poczekaj!-Na moim ramieniu umiejscowiła się jego dłoń.-Powiedziałaś: Czas Pokaże...No i pokazał. Dasz mi swój numer telefonu?-Podrapał się po karku...Nie powiem, jest mega słodki.
Wyjęłam z torebki kartkę i zapisałam na niej numer telefonu. Podałam ją chłopakowi a on również przekazał mi skrawek papieru.
-Do zobaczenia...-Powiedział i odszedł z uśmiechem na twarzy. Ja również się rozpromieniłam i poszłam do kawiarni by zamówić kawę na wynos.

***

Wracałam przez rynek i znowu ta sama sytuacja. 
-Przepraszam...-Powiedziałam patrząc na bluzę chłopaka na, której pojawiła się plama z kawy.
-Nic nie szkodzi.-W mojej głowie rozbrzmiał jego melodyjny głos.-A tak ogólnie to jestem Patryk.
-Luna...-Uśmiechnęłam się. W moment w brzuchu poczułam stado motyli. Czy ja się zakochałam w nieznanym mi chłopaku?
-To moja wina...-Powiedział i podrapał się po głowie.-Dasz się zaprosić na kawę?-Spytał z nadzieją.
-Jasne...-Odpowiedziałam. Podałam mu kartkę z numerem telefonu i odeszłam spoglądając na niego przez ramię.  Jest inny...Tajemniczy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hello! Od razu przepraszam z bardzo, bardzo długą nieobecność. Zakochałam się w wattpadzie. Możecie mnie tam znaleźć pod nazwą TajemniczaEskimoska-tylko pamiętajcie to jest złączone. To tyle...Bye!

#JS
#TE

Pozdro!!

niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 1 [sezon 2] ,,Nowe znaczenie..."

*Pov Luna*

Wstałam z uśmiechem na twarzy...Dziś jest impreza, którą organizuje wraz z Victorią. Podeszłam do szafy i wybrałam dwa stroje. Weszłam do łazienki...Wzięłam szybki prysznic i ubrałam wcześniej wybrane ciuchy.
Fota stroju:
Ktoś zapukał do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zaraz po tym zostałam uwięziona w uścisku Christiana.
-Dusisz!-Powiedziałam śmiejąc się.-Gdzie ty się podziewałeś? Nie widziałam cię dwa tygodnie.
-To wszystko przez moją siostrę...-Powiedział i rzucił się na moje łóżko.
-Nie za dobrze Ci?-Spytałam ironicznie zbierając ciuchy, które porozrzucałam po całym pokoju.
-Wiesz co? Będę za tobą tobą tęsknić gdy przeprowadzisz się do Polski...To prawie jakbym stracił siostrę.-Powiedział a ja rzuciłam się na łóżko i popatrzyłam w jego zielone tęczówki.
-Jesteś słodki...Kocham cię jak brata Chris.-Powiedziałam całując go w policzek.  Uśmiechnął się po czym razem poszliśmy do Victorii. Zapukaliśmy w drzwi białego domu. Otworzyła nam Victoria.
-Hej misia!-Powiedziała i objęła mnie ramieniem.
-Przyniosłam lampiony i serpentyny...Bierzemy się do roboty!-Powiedziałam i położyłam pudełka na kanapie. Nagle mój telefon zaczął dzwonić dobrze znaną mi melodią.

[M-Mama, L-Luna]

L-Halo?
M-Mała zmiana planów...Dziś po Ciebie przyjeżdżamy.
L-Co?! Jak to?
M-Nie możemy czekać tygodnia aż skończysz liceum, więc postanowiliśmy odebrać twój dyplom teraz.
L-Jeszcze dziś muszę się z nimi pożegnać?
M-Przepraszamy...
L-Na co mi wasze przeprosiny?
M-Do zobaczenia...

Rozłączyłam się. Podeszłam do Christiana i Victorii...
-Nie będzie mnie na imprezie...Muszę się z wami już dzisiaj pożegnać.-Powiedziałam ocierając łzy. Chris mnie bardzo mocno przytulił.
-Spokojnie Lu...Możesz nam coś obiecać?-Spytał brunet.
-A co?
-To, że nigdy nas nie zapomnisz i nie przestaniesz do nas regularnie dzwonić.-Powiedziała Vica.
-Jasne...Kocham was!-Objęłam Victorie i Christiana.

*********************

Stałam z walizkami i rodzicami na lotnisku. Christian, Victoria, Evan i Maddie tulili się do mnie dopóki nie musiałam pójść na odprawę.
-Będę tęsknić...-Powiedziałam i ostatni raz przytuliłam przyjaciół. W samolocie usiadłam obok mojego brata. Cały czas oglądaliśmy filmy na małym ekraniku. Kocham go ale nierówna się z Christianem.

**********************

Obudziłam się pół godziny przed lądowaniem. Wykorzystałam to by posłuchać muzyki. Po wylądowaniu oraz wyjściu z lotniska udaliśmy się do auta ciotki Agaty. Ta...Polskie korzenie. Przez całą drogę do Gdańska oglądałam filmiki z moją paczką. Podjechaliśmy pod rezydencje. Spojrzałam na Rayana a ten wzruszył tylko ramionami.
-Ile rodzin tu mieszka?-Spytałam.
-Jedna...-Odpowiedziała moja mama. Weszliśmy do domu i od razu ja i Rayan wpadliśmy na piętro. Podeszłam do białych drzwi z napisem "Luna" i lekko je popchnęłam. Moim oczom ukazał się turkusowy pokój z białymi meblami. Na białej ścianie wiszą zdjęcia ułożone w serce...Brakuje 11 ale to tylko kwestia czasu. Rozpakowałam się i postanowiłam wyjść na spacer i poznać okolice.

**********************

Chodziłam po mieście gdy nagle na kogoś wpadałam. Albo to on wpadł na mnie...Byłam zalana sorbetem pomarańczowym.
-Przepraszam cię bardzo!-Powiedział a ja ledwo zrozumiałam co powiedział...Ale i tak po chwili się przyzwyczaiłam.
-Nic nie szkodzi...-Troszkę mi nie wyszło. Ale to nie moja wina.
-Nie jesteś z Polski?-Spytał.
-Nie...To znaczy urodziłam się w Polsce i żyłam w niej przez 15 lat ale te trzy lata w Nowym Yorku troszkę zniekształciły mi język.-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jestem Maciek...-Powiedział i wyciągnął rękę.
-A ja Luna.-Uścisnęłam jego dłoń.
-Piękne imię, pięknej dziewczyny...-Powiedział z szerokim uśmiechem.
-Jezu! Czy każdy chłopak musi mówić ten sam banalny tekst? Muszę iść...Pa!-Powiedziałam i miałam już odchodzić gdy złapał mnie za nadgarstek.
-Spotkamy się jeszcze?-Zapytał.
-Czas pokaże...-Odpowiedziałam i poszłam do domu. Gdy usiadłam na białej pufie uświadomiłam sobie, że nie ma łóżka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i uświadomiłam sobie, że jest jeszcze jeden poziom tego pokoju. Podeszłam do ściany z wiszącym telewizorem i odsunęłam ukryte w nich drzwiczki. Weszłam po schodach i ujrzałam fioletowo czarny pokój z wielkim ciemno fioletowym łóżkiem.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
KaBoomKo! Witam po długiej przerwie w pierwszym rozdziale 2 sezonu. Czemu dopiero teraz? Jak nie mówiłam-bo miałam dużo nauki+były święta oraz miałam trochę kłopotów rodzinnych o, których nie chcę mówić. Teraz postaram trochę podnieść aktywność ale i tak rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu...Zapraszam tu: OO, ZWW, CS, BB, FF o Kaiko, Recenzje, Ask.

TE.
(Interueniente) aksE <333