sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 17 ,,Łzy smutku czy radości?"

Mam nadzieję że nigdy mnie nie skrzywdzi...
Poszliśmy na lekcje (Spóźnienie) Chemii. Wszyscy się na nas gapili. Miałam wrażenie, że myśleli...zresztą nie ważne. Wiem zawsze wynajduję coś złego (spiski itd.),ale to nie moja wina. Wiecie przecież, że jestem czarownicą. Po za tym są jeszcze hormony i strach. Nawet nie wiemkiedy zadzwonił dzwonek, kiedy się spakowałam i wyszłam z klasy (powtórzenia są celowe), czy ja na serio jestem tak roztrzepana?!
                                        *
Po szkole, Simon zaprosił mnie na randkę. Mam wrażenie, że nawet Peter się tak dla mnie nie starał. Może i nie mam racji w końcu wtedy mieszkałam w Nowym Yorku. Zapomniałam wspomnieć, że mój ukochany do szafki wrzucił mi przepiękną róże. Nie wiem jak to zrobił, ale to mega słodziaszne :3 <3. Postanowiłam przyszykować się na randkę i czekać na mojego księcia z bajki.
FOTA STROJU:

FOTA MAKIJAŻU:


                                       *
Po dłuższej chwili Simon wreszcie przyjechał. Miejsce randki było niespodzianką której mój ukochany nie chciał powiedzieć. Podjechaliśmy do dziwnego bloku. Simon kazał mi zamknąć oczy i mu podać rękę. Zaufałam mu. Gdy doszliśmy do miejsca odkryłam oczy i ujrzałam piękny zagajnik, pełen kwiatów i dziwnej mocy która rozpierała nawet najmniejszy listek. Wszystko było by dobrze, gdyby nie ona...Mary Angry okazała się czarownicą. Wyzwała mnie na pojedynek, nie dałam
jej rady...
                             Perspektywa Simona
-Zginiesz!!-krzyczała Mary Angry.
-aaaaaaaaaa...-W tej chwili Nicole padła na ziemie. Szybko do niej podbiegłem, ale ona ledwo oddychała. Bałem się o nią postanowiłem oddać jej swoją moc...
                                                                                                               
Jak myślicie czy Simon uratuję Nicole? Czy miłość i magia wyleczy jej rany? O tym się dowiecie w poniedziałek czyli 15 czerwca. Wchodźcie ------------->tu<---------------- I nie zapomnijcie o komentarzu i Specialu na 300 wyświetleń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz