sobota, 29 października 2016

Rozdział 6 [Sezon 2] "Moje marzenia"

*Pov Luna*

Pod wieczór wszyscy wrócili do domu. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film z Robertem Pattinsonem, który strasznie mi się podoba. Mama weszła do salonu i chwyciła kopertę.
-Co to?-Spytała patrząc w moją stronę.
-Było zaadresowane do ciebie.-Wzruszyłam ramionami.
-I dopiero teraz to mówisz?-Zirytowała się.-Kiedy masz przesłuchanie do Manhattan Academy?-Dodała po chwili.
-Przesłuchania są w ten czwartek, a eliminacje i wyniki w piątek-Mruknęłam. Mama wyjęła zaproszenie z koperty i uniosła brwi.
-Moja chrześnica bierze ślub i zaprasza mnie z osobą towarzyszącą.-Uśmiechnęła się.-Są też dwa kolejne zaproszenia dla ciebie i Ryana.-Puściła do mnie oko i podała ozdobny papier. Mam przyjść z osobą towarzyszącą, ale raczej nie mam z kim. Ślub w tą sobotę, a ja nie jestem przygotowana. Ktoś zapukał do drzwi, więc moja rodzicielka od razu poszła otworzyć.
-Dzień dobry.-Powiedziała zdziwionym głosem.
-Dzień dobry, jest Luna?-Tak, to zdecydowanie był Patryk.
-Jest. Proszę wejdź.-Wpuściła go, a ja od razu do niego podbiegłam i przytuliłam.
-Cześć.-Powiedział i dał mi całusa w usta.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się. Moja mama ze zdziwieniem obserwowała tą scenę, jednak nie odezwała się nawet jednym słowem.
-Jak tam u ciebie?-Zapytał bawiąc się moimi palcami.
-Po staremu.-Zaśmiałam się.-A u ciebie?-Uniosłam jedną brew.
-Tak sam jak u ciebie.-Jego uśmiech za każdym razem mnie powala. To wręcz niesamowite.
-Nie przedstawisz nas koledze?-Spytał tata, który nie wiadomo kiedy stanął tuż obok mnie.
-Mamo, tato to Patryk. Mój chłopak.-Ścisnęłam jego dłoń dla otuchy.
-Miło mi państwa poznać.-Jego głos się trząsł.
-A więc Piotrku.-Zaczął mój tata, a ja się skrzywiłam.
-Jestem Patryk.-Obronił się, a ja odetchnęłam. Zdał test, który większość moich byłych oblała.
-Może zjesz z nami obiad synu?-Zaproponował, a ja się zdenerwowałam.
-Oczywiście.-Uśmiechnął się, a ja modliłam się w duchu by był to cichy posiłek. Mój brat już siedział w jadalni i tyko przyglądał się tej całej sytuacji z cieniem uśmiechu na ustach. Słowo daję zabiję go przy najbliższej okazji, nawet nie będę się zastanawiać czy mi go żal. Zajęliśmy miejsca
i przez chwilę trwała niezręczna cisza, którą przerywała jedynie mama mówiąca co podaję do stołu. Wymieniłam się porozumiewawczymi spojrzeniami z Rayanem, a on kiwnął lekko głową.
-Patryk, tak?-Zaczął mój brat, a brunet tylko kiwnął głową.-Gdzie idziesz na studia?-Wziął łyka wody i odstawił szklankę.
-Prawdopodobnie pojadę na Londyński uniwersytet.-Odpowiedział chłopak i położył rękę na moim udzie.
-Ciekawie, a jaki kierunek?-Mój tata uniósł jedną brew.
-Filologia lub aktorstwo.-Patryk ścisnął lekko moją rękę, a ja się nie odzywałam. Nie mogłam mu popsuć wakacji, mówiąc, że będziemy oddaleni od siebie o tysiące kilometrów. Powiem mu jak będę wiedziała czy to w ogóle wypali.
-Luna, może weźmiesz na wesele Patryka?-Zasugerowała mama, a ja posłałam jej spojrzenie z błyskawicami.
-Pójdziesz ze mną?-Spytałam.
-Jasne...-Uśmiechnął się.
-A nie miałaś iść z Kubą?-Zapytał tata.
-Nie wiem nawet czy go zaprosili, a nawet jeśli i tak bym z nim nie poszła.-Wzruszyłam ramionami. Po zjedzeniu posiłku wyszliśmy z domu, w którym panowała strasznie krępująca atmosfera. Szliśmy po plaży, bez uśmiechów i cienia szczęścia.
-Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć?-Zapytał stając przy morzu.
-Dowiedziałam się tego dzisiaj. Nawet nie chcę tam iść.-Chrząknęłam i usiadłam na gorącym piasku.
-Czemu miałabyś nie iść? Masz idealną rodzinę!-Rzucił kamieniem do wody.
-Moja rodzina nie jest idealna.-Mruknęłam i popatrzyłam w piasek ze łzami w oczach.-Przestała nią być.-Wyszlochałam i szybko wstając pobiegłam w stronę domu.
Po wejściu do 'willi' zauważyłam kartkę na szafce, czyli tradycyjnie gdy jestem sama w domu. Usiadłam przy toaletce i spojrzałam w swoje odbicie. W pewnym momencie nie kontrolowałam łez, które co chwila spływały po moich polikach. Byłam zła, że dałam się mu sprowokować. Nie chciałam by poznał moją największą słabość.
Wokół mnie rozszalał się huragan. Obok mnie przelatywały karteczki, a jedna zatrzymała się tuż prze moim nosem.
/Sala numer 109~trening Karo (16:45)/
Widocznie wcisnęła mi tą karteczkę do kieszeni albo schowała do portfela. Chyba przeczuwała, że zdarzy się coś złego i postanowiła mi jakoś wtedy pomóc. Nie zastanawiając się długo, wzięłam torbę treningową i pobiegłam w stronę wyjścia. W akademii byłam bardzo szybko, ponieważ gdy doszłam dochodziła 16:30, a wyszłam o 16:05.
Ruszyłam do szatni ocierając łzy i przebierając się w dresy. Schowałam rzeczy do szafki i biorąc telefon poszłam do recepcji wziąć kluczyk do sali numer 110, czyli byłam obok Karoliny.
Podłączyłam telefon do odtwarzacza i gdy chciałam wybrać piosenkę, ukazała mi się wiadomość od Abigail. Szybko odpisałam, ale coś mi nie pasowało w kolorze moich wiadomości. Może to Ryan grzebał w moim telefonie.

Przećwiczyłam układ, który mam zatańczyć na przesłuchaniu i nim się obejrzałam dochodziła 17:30. Poszłam do sali obok gdzie zastałam zdyszaną Karolinę. Usiadłam obok niej i podałam jej butelkę z wodą.
-Czyli jednak dobrze przeczuwałam.-Mruknęła cicho. Widać, że przed nic się nie ukryję, jakby czytała w myślach.
-Jestem załamana Karo. Nic w moim życiu nie jest normalne. Nic mi nie wychodzi.-Westchnęłam bawiąc się swoimi palcami i zdrapując lakier z paznokci. Swój wzrok skierowałam na naszyjnik, który wisiał na szyi dziewczyny-był naszym znakiem przyjaźni. Ja także cały czas go noszę, nawet jeśli nie na szyi to w kieszeni. Traktuję go jak największą relikwie.
-Pamiętasz jak jeszcze nikt nie mówił na ciebie Luna?-Zapytała z lekkim uśmiechem. To ona mi wymyśliła taki pseudonim, który z czasem zaczęli używać wszyscy-nawet rodzice.
-Wtedy jeszcze byłam dla wszystkich tą 'grzeczną' Lilian.-Zaśmiałam się. Nie było bardziej niegrzecznego dziecka ode mnie. Wszędzie byłam i wszędzie rozrabiałam, a i tak byłam uważana za tą najodpowiedzialniejszą. I chociaż Ryan jest starszy to ja byłam postrzegana jako ta rozważniejsza, co oczywiście nie było prawdą.
-Wpisałaś prawdziwe imię na listę do Manhattan Academy?-Spytała, a ja się chwile zastanowiłam.
-Nie wiem.-Wybuchnęłam śmiechem.-Okażę się jak mnie wyczytają.-Wzruszyłam ramionami.

***

Po powrocie do domu zastałam mamę krzątającą się po kuchni. Z pieca ulatniał się zapach pysznego ciasta czekoladowego i aż na chwilę się zatrzymałam widząc także moje ulubione danie.
-Ktoś przychodzi?-Zapytałam rozkoszując się zapachami w kuchni.
-Patryk, jego rodzice, Karolina i jej rodzice, a także Kuba ze swoimi.-Wzruszyła ramionami, a ja się zawiesiłam. Jestem skazana na siedzenie przy stole ze swoim byłym i teraźniejszym chłopakiem! Przecież to jet mieszanka wybuchowa! Jak się spotkają to moje życie legnie w gruzach, a ja zostanę sama! Jeden i drugi wiedzą o mnie po trochu informacji, a teraz mogą się ich dowiedzieć dużo więcej. Mam przechlapane...
-Coś się stało?-Zapytała zdezorientowana mama, która patrzyła na mnie ze zmartwieniem. No tak-nie często zdarza się widzieć swoje dziecko stojące jak słup na środku kuchni.
-Chyba tak.-Mruknęłam wbiegając do swojego pokoju i podchodząc do parapetu. Otworzyłam okno na oścież i zamknęłam oczy pozwalając chłodnemu wiatrowi wpaść do mojego pokoju. Morska bryza jak zwykle była wyczuwalna w powietrzu i dawała znak o niedalekiej obecności wody. 
-Luna! Przebierz się!-Krzyknęła moja mama przechodząc obok moich drzwi. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam ładny strój. Szybko się odświeżyłam i przebrałam.
(Fot.stroju)
Usłyszawszy dzwonek, zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Pierwsza do środka wpadła Karolina mocno mnie przytulając, a zaraz za nią jej brat-Remek, oraz rodzice. Usiedli przy stole, a ja poszłam pomóc mamie zostawiając ich w towarzystwie Ryana zabawiającego wszystkich swoimi suchymi żartami. Pięć minut później z góry zszedł tata i słysząc dzwonek od razu poszedł otworzyć i przywitać nowych gości. Jak się okazało do środka weszła rodzina Patryka. Chłopak widząc mnie podjadającą sałatkę przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyje. 
-Przepraszam za dzisiaj.-Szepnął mi do ucha, a ja odwróciłam się w jego stronę. 
-To ja przepraszam.-Uśmiechnęłam się lekko i złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Gołąbeczki, chodźcie usiąść przy stole!-Krzyknął pan Nycz i zaprosił geste ręki do stołu. Po chwili siedzieliśmy naprzeciw siebie i słuchaliśmy jak nasi ojcowie dyskutują o piłce nożnej i polityce. Nic interesującego, a jednak ich to jakoś połączyło. Patryk trzymał cały czas moją rękę pod stołem i uśmiechał się pod nosem. Kuba także już siedział przy stole i obserwował naszą dwójkę. Gdy mama przyniosła przystawkę, mój chłopak się lekko obrócił w kąciku ust. Wytarłam plamkę sosu z jego ust i uśmiechnęłam się troskliwie. 
-Dobra! Jak u was dzieciaczki?-Nagle wszyscy dorośli zmienili temat na mój i Patryka.
-Widać, że są w sobie zakochani.-Uśmiechnęła się pani Nycz, a ja się lekko spięłam.
-Liliana będzie wspaniałą synową!-Skomentował pan Nycz.
-Patryk za to będzie wspaniałym zięciem!-Uśmiechnął się mój tata. Pokręciłam rozbawiona głową.
-A może my odpowiemy na pytanie zadane przez mamę?-Zapytałam patrząc w oczy mojego ojca. Wszyscy się zmieszali.
-U nas jest idealnie.-Powiedział Patryk.
-I nie śpieszymy się z takimi wydarzeniami jak ślub...-Zaczęłam.
-Oraz ciąża.-Dokończył chłopak i uśmiechnął się w moją stronę.
-/najpierw chcę zamknąć jeden rozdział w moim życiu.-Westchnęłam.
-Jaki?-Zdziwiła się moja mama. Popatrzyłam na wszystkich wokół.
-Moje marzenia.-Wzruszyłam ramionami. Po tej krótkiej konwersacji wszyscy przestali zwracać uwagę na młodzież. I bardzo dobrze, bo jeszcze by zobaczyli jak uśmiechamy się w swoją stronę. Jestem naprawdę bardzo zakochana i szczęśliwa, że mam przy boku tak świetnego chłopaka jakim jest Patryk.

~~~

Od razu przepraszam za nieobecność. 
Miałam dużo sprawdzianów w szkole i nie miałam weny na to opowiadanie ;/ Postaram się tu zamieszczać regularnie rozdziały, ale jak na razie nie bardzo mi to wychodzi ;/

Luna Malfoy /* <3 

Ps. Na koniec taki obrazek, który daje do myślenia ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz